W tym krótkim liście chciałam opisać historie o moim synku, który ma osiem lat, na imię ma Józef, który będąc w Polsce w tym roku tj. 2005 na wakacjach otrzymał wielkie Błogosławieństwo od bł. Karolinki Kózki.
Szanowny Księże Proboszczu,
W tym krótkim liście chciałam opisać historie o moim synku, który ma osiem lat, na imię ma Józef, który będąc w Polsce w tym roku tj. 2005 na wakacjach otrzymał wielkie Błogosławieństwo od bł. Karolinki Kózki.
Zaczęło się tak, ze, gdy był małym dzieckiem bardzo często chorował na uszy, przewlekłe zapalenia, kiedy poszedł do przedszkola mając trzy latka, okazało się, ze ma osłabiony słuch na prawe ucho. I zaczęły się wizyty u lekarzy specjalistów, przeszedł dwie operacje na uszy w dziecięcym szpitalu w Chicago. Operacyjnie wstawili mu trąbki powietrzne do uszów, które tymczasowo mu pomagały lepiej słyszeć, I cały czas był pod lekarska kontrola aż do momentu, kiedy pojechał do Polski na wakacje. Wyjeżdżając miał bardzo silna infekcje, brał antybiotyki a wydzielina cały czas mu wyciekała z ucha.
W Polsce ze swoja babcia pojechali do lekarza specjalisty w Tychach, doktora Jana Stolaronka i opinia lekarska była nie ciekawa. Doktor powiedział, ze leczenie jest zaniedbane (a tak naprawdę tu w stanach cały czas był pod lekarską kontrolą), ale taka była jego opinia. Stwierdził tez ze ma ziarninę w uchu I ze biedzie konieczna operacja zaraz po powrocie do Stanów. Wszyscy się bardzo martwili, ponieważ groziło mu całkowite utracenie słuchu w prawym uchu. Po tej wizycie zamówiliśmy kolejna wizytę w Tarnowie, u specjalisty, aby osiągnąć druga opinie, ale zanim pojechał do lekarza do Tarnowa jesteśmy przekonani, ze stał się Cud u Św. Karolinki na Wał Rudzie.
Mój syn pojechał z wizyta do swojej cioci Bogumily w Zabawie z babcią, dziadkiem, i z drugą ciocią, Anną, która też w tym czasie była na wakacjach w Polsce. Razem wybrali się wszyscy na wycieczkę do Wał Rudy zwiedzić domek Karolinki. Ponieważ Józiu, znal Karolinkę z opowiadań babci bardzo dobrze, był bardzo ciekawy gdzie ona mieszkała, jak to wszystko się stało dawno temu itd. Będąc na miejscu, był bardzo wzruszony i przejęty całą historią Karolinki, wszyscy byli bardzo wzruszeni, ze tak bardzo to przezywa i bardzo pobożnie się modlił przy każdym krzyżu na Drodze Krzyżowej w lesie, był bardzo skupiony, modlił się swoimi jak umiał, trochę po polsku, trochei po angielsku I wszyscy się zastanawiali, ze takie małe dziecko, i tak potrafi się modlić. Nawet mówili ze chyba zostanie księdzem, ze to nie do wiary jak on sobie to wszystko wziął do serca. Nawet go pospieszali wołając żeby szybko, szybko, bo komary gryzą, ale on nie zwracając uwagi na nikogo modlił się dalej. Na końcu podszedł do studzienki z cudowną wodą i jeszcze obmył sobie ucho w tej wodzie. W drodze powrotnej zapytany, o co się modlił tak gorliwie? Odpowiedział, prosiłem Karolinkę żeby mnie ucho przestało boleć.
Nikt nawet nie przypuszczał, ze może stać się cud, i na tym skończyła się ta wycieczka. Akurat za dwa dni miał wizytę u drugiego lekarza w Tarnowie, na którą był już wcześniej umówiony i druga opinia też w przeciwieństwie do pierwszej była całkowicie pozytywna. Lekarz powiedział, ze on tam nic złego nie widzi. Każdy odetchnął z ulgą, ale to nas nie uspokoiło w dalszym ciągu, dlatego ze to były dwie różne opinie, i taka szybka, nagła zmiana to nie do wiary? No cóż odczekaliśmy ten czas aż wrócił do domu do Stanów, oczywiście był już umówiony do specjalisty po trzecią opinię. I znowu okazało się po raz drugi, ze wszystko jest jak w najlepszym porządku. Lekarze powiedzieli ze niema śladu po chorobie i leczenie zostaje zakończone.
Po rozważeniu tych wszystkich faktów, na które oto wysyłam dowody i różne opinie, uwierzyliśmy i jesteśmy o tym święcie przekonani, ze jedyne, co mogło mu pomoc to Św. Karolina Kózka. Dlatego też chcemy ufundować krzyż na szlaku męczeństwa dla Karolinki w podzięce za to, co Ona zrobiła dla mojego synka Józefa Dybisz.
Szczęść Boże,
Urszula Dybisz