Mam na imię Iwona, lat 24 i jestem waszą parafianką, chce się podzielić razem z wami moim ocaleniem dzięki zasłudze bł. Karoliny, którą zawsze noszę w moim sercu, będąc jednak daleko od parafii.
Tytuł mojego listu to „Dzień mojego ocalenia”
Był to 18 stycznia, piątek, zaczęłam ranek tak jak każdy inny, śniadanie, przygotowanie i wyjście do pracy.
Zmierzałam droga, którą pokonywałam od kilku miesięcy, niestety powierzchnia asfaltu była dosyć krytyczna i bardzo niebezpieczna, w pewnych odcinkach drogi było błoto. Wiele razy przemierzałam ta drogę i możliwe że miałam większą odwagę i pewność w prowadzeniu auta w istniejących warunkach.
Jednak w jednej chwili moje życie zależało tylko od woli Boskiej, ponieważ straciłam kontrolę nad moim samochodem, miałam nadzieję że to tylko lekki poślizg i wyjdę na prostą, niestety nie udało mi się panować nad pojazdem. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, że to mój koniec, strach że nie wyjdę z tego wypadku, całe życie które przechodzi w 1 sec. przed oczami.
Pamiętam silne uderzenie w murek, który miał ok 15 cm wysokości, słyszałam szum i wielki hałas niszczących się części samochodu, na koniec mocne uderzenie w tył głowy.
Gdy otworzyłam oczy wnętrze mojego auta było nie do poznania, po chwili zaczęłam sprawdzać czy mogę się ruszać i jakie mogłam mieć obrażenia z tego wypadku, z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem nie odczuwałam żadnego bólu. Auto było przewrócone na prawy bok a ja byłam zawieszona na pasie, który zatrzymał mnie przy siedzeniu, dookoła mojego ciała były wszystkie części zniszczone, wgięte i połamane. Z prawego okna samochodu zobaczyłam płynącą wodę i w tym samym momencie zrozumiałam gdzie się znajdowałam. Zobaczyłam nade mną most wysoki ok 7m a ja znajdowałam się tuz pod nim. Krzyczałam pomocy, próbowałam sama uwolnić się z pasa, który został zablokowany pod moim ciężarem, myślałam tylko o wydostaniu się jak najdalej od tego miejsca, mój strach pogorszył się gdy poczułam zapach benzyny i tak bardzo wielka chęć życia pomogła mi uwolnić się samej ze zniszczonego pojazdu, a tak przynajmniej dowiedziałam się z opowiadań osób uczestniczących w wypadku.
Pamiętam znajome twarze, które patrzyły na mnie z mostu, głosy które mówiły „gdzie tam skończyła”, „umarła?”, „jak tam do ciebie dojdziemy”, „nie ruszaj się czekaj na pogotowie”. Będąc niestety daleko od tych osób czułam się samotna i bezczynna.
Po około 6-7 minutach przyjechało pogotowie i zabrali mnie do szpitala.
Po obserwacjach i wszystkich badaniach, została wystawiona diagnoza, iż miałam dzięki Bogu tylko wstrząs mózgu i potłuczenie karku, czas gojenia około 1 miesiąc i wszystko wróci do normy. Po jednym dniu zostałam wypuszczona do domu, ponieważ nic nie zagrażało mojemu życiu.
Gdy wspominam dzisiaj wraz z osobami dla mnie bliskimi, to co mi się przytrafiło 18 stycznia , wierzymy jeszcze głębiej w wielki cud i ocalenie dzięki zasłudze bł. Karoliny.
Wszyscy, którzy widzieli zniszczone auto nie mogli uwierzyć, że osoba, która była w środku mogła przeżyć, robili znak krzyża, ponieważ był to tragiczny wypadek i mógł się skończyć śmiercią.
Będąc we Włoszech, daleko od mojej parafii, od sanktuarium nigdy nie zapomniałam w myślach i modlitwie o bł. Karolinie. Zawsze jak wracam do mojej miejscowości, jestem bardzo szczęśliwa i z wielka chęcią i wiarą idę „odwiedzić Karolinkę” i uczestniczę w Drodze Krzyżowej,
Po tym jak zostałam ocalona, jeśli ktoś mi mówi „naprawdę jakiś święty był w tym tragicznym dniu nad tobą” a ja odpowiadam: – tak czuwają nade mną dwie święte osoby bł. Karolina, która zginęła tragiczna śmiercią dnia 18 i Karol Wojtyła urodzony dnia 18…
Będę dziękować cale życie za moje ocalenie…
Serdecznie Pozdrawiam
Iwona